25 kwietnia 2017

Liga Mistrzów - rewanże meczów ćwierćfinałowych


We wtorkowy wieczór osiemnastego dnia kwietnia odbyły się spotkania rewanżowe rozgrywek Champions League. Powody do zadowolenia mają drużyny z Madrytu. Pierwsza z nich, a więc Atletico, jechało do Anglii z nadzieją na obronienie zaliczki 1:0 z Vicente Calderon. Sztuka ta się powiodła, gdyż na trafienie Saula Nigueza odpowiedział jedynie Jamie Vardy. Taki wynik zarówno satysfakcjonował jak i premiował hiszpański zespół. Dwumecz zakończył się rezultatem 1:2 patrząc z perspektywy Lisów, które z podniesioną głową żegnają się z Ligą Mistrzów.
Druga ekipa ze stolicy Hiszpanii czyli Real, tym razem podejmował u siebie Bayern. Uważam, że ten mecz dostarczył najwięcej mieszanych uczuć w bieżącej edycji. Kardynalne błędy sędziego, niezrozumiałe decyzje oraz huśtawka nastrojów. Dramaturgia stała na najwyższym poziomie. 

Po pierwszym meczu bliżej półfinału Ligi Mistrzów byli piłkarze Realu. Ekipa z Madrytu pokonała w Monachium Bayern 2:1. Wynik tamtego spotkania otworzył Arturo Vidal, który mógł powiększyć przewagę gospodarzy, ale nie wykorzystał rzutu karnego. Po przerwie Cristiano Ronaldo dwukrotnie pokonał Manuela Neuera, dając Królewskim zwycięstwo na trudnym terenie i zaliczkę przed rewanżem na Estadio Santiago Bernabeu.
Pierwsze minuty przebiegały pod dyktando gości. Bawarczycy stworzyli stuprocentową sytuację, jednak strzał Arjena Robbena zablokował Marcelo. Gospodarze opierali swoją grę na szybkich kontratakach. Piłkarze Realu przetrzymali początkowy szturm i sami zaczęli zagrażać niemieckiemu golkiperowi. Brakowało jednak skuteczności, a w kilku sytuacjach Monachijczykom dopisało szczęście. Choćby w 28. minucie, gdy Neuer wybił piłkę po strzale Dani Carvajala, a dobitkę zablokowali obrońcy. Do przerwy nie brakowało dobrej gry, momentami akcje przenosiły się z jednego na drugie pole karne, zabrakło jednak goli. Dodam tylko, że do tego fragmentu meczu wszystko toczyło się sprawiedliwie.
Druga część starcia rozpoczęła się pomyślnie dla Bayernu. Ponownie uderzenie holenderskiego skrzydłowego nie znalazło drogi do siatki, bo piłkę z linii bramkowej wybił Marcelo.W 52. minucie Casemiro sfaulował w polu karnym Robbena, a Lewandowski skutecznie egzekwował jedenastkę. Goście przeważali, ale to Królewscy strzelili wyrównującego gola. W 76. minucie Cristiano Ronaldo pokonał Neuera strzałem głową, po dograniu Casemiro. Niemiec był przy tym strzale bezradny. Chwilę później Sergio Ramos, naciskany przez kapitana reprezentacji Polski, skierował piłkę do własnej bramki. Real przegrywał 1:2, a więc Bawarczycy odrobili straty z pierwszego spotkania. Natomiast po kilku minutach, arbiter niesłusznie wyrzucił z boiska Arturo Vidala. Następstwem tego była zmiana Lewandowskiego na Joshuę Kimmicha. Myślę, że o dogrywce nie warto nic mówić. Cristiano Ronaldo zdobył dwa gole, które nie powinny zostać uznane. Portugalczyk znajdował się na pozycji spalonej w momencie zagrania piłki od partnerów z zespołu. Sędzia Viktor Kassai znalazł się na cenzurowanym po końcowym gwizdku, co zresztą nie może dziwić. Kto wie jakby potoczyły się losy tej rywalizacji gdyby więcej szczęścia dopisywało Bayernowi. 

Kolejnego dnia, a więc w środę, do boju przystąpiła trzecia hiszpańska drużyna. W szranki z Juventusem stanęła FC Barcelona. Zaliczka Włochów z pierwszego starcia okazała się być wystarczająca. Barca w dwumeczu nie zdołała pokonać Gianluigiego Buffona, który ma szansę na swój pierwszy triumf w Champions League. W decydujących spotkaniach przegrał dotychczas z Milanem (w 2003 r.) oraz z Barceloną (w 2015 roku). Mecz przebiegał w stosunkowo spokojnej atmosferze, co może trochę dziwić. Jedyny moment, po którym się zagotowało to upadek na twarz Leo Messiego i zamierzony faul Neymara na żółty kartonik. Podsumowując, awans Juve dało pewne zwycięstwo 3:0 u siebie. 

W równolegle toczącym się spotkaniu, Monako podejmowało Borussię Dortmund. Tym razem 
rozpoczęło się ono z pięciominutowym poślizgiem. Powodem było 15-minutowe opóźnienie odjazdu autokaru z zespołem BVB spod hotelu. Mieliśmy więc powtórkę z rozrywki i peturbacje zbliżone do tych sprzed tygodnia. Wówczas ładunki wybuchowe eksplodowały w pobliżu autokaru niemieckiej drużyny, zmierzającej na swój stadion. Ranny został Hiszpan Marc Bartra, a spotkanie zostało przełożone na następny dzień. To wydarzenie pozostanie na długo w pamięci kibiców.

Jeśli chodzi o sam mecz, w trzeciej minucie na tablicy świetlnej pojawiło się 1:0 za sprawą Mbappe. Rezultat zmienił się w 17. minucie, kiedy to Falcao wykorzystał centrę Thomasa Lemara, posyłając piłkę do siatki uderzeniem głową. Piłkarze Monako podwyższając prowadzenie ustawili sobie mecz. 
W 48. minucie goście strzelili bramkę kontaktową. Wprowadzony na boisko jeszcze w pierwszej połowie Ousmane Dembele przeprowadził efektowny rajd prawą stroną boiska, a Marco Reus wykorzystał jego podanie i z około 10 metrów skierował piłkę do bramki. Z kolei do utraty trzeciego gola przyczynił się Łukasz Piszczek. Jego podanie przejął Lemar i posłał piłkę do wprowadzonego chwilę wcześniej Valerego Germaina, który z zimną krwią wykończył sytuację. Tym samym wybił z głowy marzenia o półfinale graczom BVB. Znakomite zawody po raz kolejny rozegrał Kylian Mbappe (na zdjęciu poniżej).

Wynik 3:1 nie pozostawił złudzeń. Drużyna z Księstwa to rewelacja bieżących rozgrywek. Jakiś czas temu, pisząc artykuł o Bernardo Silvie, wspomniałem najlepszą edycję w wykonaniu Monako w historii. W sezonie 2003/2004 znaleźli się w finale Champions League, przegrywając w ostatecznym rozrachunku z FC Porto 0:3. Teraz są o jeden krok od tej samej fazy.
W piątek 21 kwietnia wylosowano pary półfinałowe. Wiadomo już, że Real Madryt trafił na Atletico, natomiast AS Monaco zmierzy się z Juventusem Turyn. Czekają nas zażarte walki na noże. Możemy być pewni, że w tych starciach nikt nie odstawi nogi, a jakość spotkań powinna spełnić nasze wygórowane oczekiwania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz